7 marca 2014

Gry



Mam propozycję dla osób, które lubią łączyć przyjemne z pożytecznym. Pochylmy się nad niezbyt eksploatowanym źródłem informacji rynkowych jakim są gry elektroniczne w trybie multiplayer. Postaram się przybliżyć jak najwięcej istotnych czynników, łącznie ze specyfiką naszych rodaków podbijających multimedialne pola bitew czy pacyfikujących grupy terrorystyczne. 

Mówiąc o specyfice polskich graczy, wcale nie mam na myśli słynnych rozwrzeszczanych, bluźniących, jak przysłowiowy szewc, nastolatków, ale grupy ludzi (również osób starszych), którzy lubią spędzać wolny czas przed monitorem komputera lub telewizora, tworząc trwałe lub tymczasowe grupy, przenosząc nierzadko znajomości z wirtualnego, do realnego świata. Szczególnie interesujące wydaje się być kilka aspektów tych interakcji. Analiza kontaktów wewnątrz uformowanej już lub formującej się grupy graczy, obserwacje kreowania się struktury, prześledzenie konkretnych czynników wchodzenia w określone role (nie zawsze najlepsi gracze są liderami!). Kiedy jesteśmy członkami takiej grupy (nie jest to wielkie wyzwanie, możemy uczestniczyć w wielu z nich), jesteśmy traktowani jako członek szeroko rozumianej grupy znajomych. Mamy wiec możliwość uczestniczenia w rozmowach, dyskusjach, naprowadzania współtowarzyszy na interesujące nas tematy. I to właśnie jest sednem sprawy. Jako znajomy z gry, często „towarzysz broni”, czyli ktoś postrzegany jako „swój”, a jednocześnie ktoś bezpiecznie oddalony, ponieważ kontakt odbywa się przez pośrednika (komputer, mikrofon, głośnik), możemy uzyskać szczere wypowiedzi, charakterystyczne dla rozmów wśród znajomych, z którymi spędza się wieczory po pracy, na praktycznie każdy interesujący nas temat. Ubezpieczenia? Spytaj, powiedzą co wiedzą, poradzą i jeszcze się emocjonalnie zaangażują. Koncept batonika? Ocenią a potem wymienią dziesięć typów idealnych. 

Pojawia się oczywiście zagadnienie etyczności – ale to już wedle Waszego własnego uznania. Jestem  i przekonany, że duża część osób zgodziłaby się na tego typu badanie gdyby wprost ich zapytać (z tymi samymi korzyściami, wedle podejścia -  „kumpel musi odwalić coś do roboty”), ponieważ mają poczucie, że spędzacie z nimi czas po to, żeby się wspólnie bawić, a nie pracować. 

Wszystkim badaczom i marketingowcom lubiącym rozrywkę multimedialną polecam spróbować takich badań. Przyjemność i zadowolenie z uzyskanych wyników wysoce prawdopodobna! 

Piotr Falfus

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz