
Ostatnio
kilkukrotnie zdarzyło mi się usłyszeć rozmowy o pracy właśnie. Przesiadywanie w
kawiarniach jest idealne do podsłuchiwania takich plotek. Co ciekawe,
zdecydowana większość z nich dotyczyła szefów osób zaangażowanych w rozmowę, a
wygłaszane opinie bynajmniej nie były pozytywne. Czy przełożony nie jest już
autorytetem? Osobą, od której możemy i chcemy nauczyć się wiele? Osobą, której
osiągnięcia i doświadczenie podziwiamy? Wydaje się, że czasy mistrza i ucznia
odeszły na dobre. Ale czy plotkowanie o szefie związane jest tylko z upadkiem
jego autorytetu, czy może jest zjawiskiem o znacznie większym zasięgu? Brak
pozytywnych informacji o przełożonych, także w prywatnych rozmowach z moimi
znajomymi, kazał mi postawić hipotezę, że to nie w samych szefach coś nie gra,
ale w całej korporacyjnej strukturze.
Przeprowadzone
na tej podstawie badanie doprowadziło do ciekawych, solidnych wniosków, a
jednak dalej, odpowiadając na pytanie o metodę zbierania informacji, nie zawsze
spotykałam się ze zrozumieniem. Ci, którym daleko do idei badań
pozadeklaracyjnych, twierdzą jednoznacznie: „badanie to taki wywiad grupowy o proszku,
jak w tej reklamie” albo nagrywana rozmowa telefoniczna z milionem pytań. Takie
opinie często słyszymy też od klientów.
W
momencie, kiedy konsumenci są już solidnie „przemieleni” przez firmy badawcze,
powinniśmy być otwarci na nowe rozwiązania metodologiczne. Wydaje się więc, że,
tak jak korporacyjnej strukturze, tak też tradycyjnym metodom badawczym, należą
się zmiany. Jestem pewna, że nowe porządki przyniosą samo dobro. A na pewno wartościowe
raporty z badań i dużo zabawy dla otwartych badaczek i badaczy.
Marta Marcjanik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz