Różne media specjalistyczne wyłaniają raz na jakiś czas
zawód przyszłości. Ostatnio przeczytałam, że takim zawodem aktualnie jest big data analyst. Wiadomo – danych
dużo, potencjał leży i się kurzy. Co robić?
Danych jest coraz więcej i każdy o tym wie. Natłok cyferek
chyba jednak nie zdewaluował ich wartości. Wiele osób jest święcie przekonana,
że to właśnie na nich powinny opierać się najsilniejsze wnioski i
najpoważniejsze decyzje. Może i tak... Tylko chcę przypomnieć – 92% Polek i Polaków deklaruje
przynależność do katolickiej wspólnoty religijnej. Gdyby ktoś chciał na tym
oprzeć decyzje biznesowe, szybko by się zdziwił. A zaraz potem zbankrutował.
Wiele osób pamięta o cyferkach, ale nie każdy rozumie, że
liczy się nie ilość danych, tylko ich ZROZUMIENIE. Wiara i uwielbienie dla klasycznej,
niecyferkowej antropologii przynoszą dziwne, czasem zupełnie niestosowalne w
rzeczywistości rodzaje mądrości (o społecznościach, w których mężczyźni dalej
polują, kobiety dalej trzymają wszystko w kupie, a na określenie śniegu używa
się miliona różnych słów), ale uczą też, że wiedza nie rośnie proporcjonalnie
do informacji, a wynika z UMIEJĘTNOŚCI ICH PRZETWARZANIA. To jest tak, jak z
eleganckimi markami. Cyfry powiedzą, że wiele osób myśli o marce, że jest
elegancka. Ale nie powiedzą, dlaczego te same osoby oceniają tę markę
negatywnie. To, że elegancka marka bywa dystansująca i zadęta, to informacje,
które z cyferek wyczytać bardzo trudno albo w ogóle nie sposób. Zrozumienie
więc nie wynika tu z faktu posiadania danych. Wynika z tego, że przekazuje się
je dalej komuś, kto potrafi je wyjaśnić.
To gdzie Ci specjaliści od analizy
danych? Miał być zawód przyszłości, a wygląda na to, że dalej jest ich
niewielu. I to, że są, wcale nie powoduje, że postrzeganie cyferek się zmienia
- dużo danych cały czas stanowi 90% sukcesu, kiedy te 90% sukcesu to w
rzeczywistości umiejętność tych danych czytania.
Ja, specjalistka od rozumienia, trzymam za Was kciuki,
analitycy big data! (bez ironizowania, serio).A wszystkim tym, którzy proszą o suche
cyferki, polecam klasyka Edmunda Leacha. Czasem przynudza, ale ma takie
momenty, że buzia cieszy się bardziej, a oczy otwierają szerzej niż na brief od
Mercedesa ;). Leach pokazuje, jak bardzo
ważny jest kontekst (jaką rolę odegrał katolicyzm w historii Polski?), definicje (co oznacza przynależność do
wspólnoty dla tych, którzy to deklarują?) oraz, uwaga, POZADEKLARACYJNOŚĆ (ilu z Twoich sąsiadów, kolegów z pracy,
znajomych z innego miasta chodzi w niedzielę do kościoła? pomyśl, a najlepiej
przejdź się i poobserwuj :) ).Takie dane są cyferkami niewyrażalne. Ale za to
jak bardzo skutecznie pozwalają te cyferki zrozumieć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz